Tłumaczenia w kontekście hasła "zadzwoni ostatni" z polskiego na angielski od Reverso Context: Żebyśmy niczego nie żałowali, gdy zadzwoni ostatni dzwonek.
Tłumaczenia w kontekście hasła "że zadzwoni na policję" z polskiego na hiszpański od Reverso Context: Powiedziała, że zadzwoni na policję, jeśli jej nie zostawi, a potem odszedł.
Tłumaczenia w kontekście hasła "nawet nie zadzwonił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Jestem tu od dwóch tygodni a on nawet nie zadzwonił.
Tłumaczenia w kontekście hasła "byś zadzwonił do" z polskiego na angielski od Reverso Context: Posłuchaj, chcę byś zadzwonił do mamy i taty. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Tłumaczenia w kontekście hasła "je zadzwoni" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Jeśli je zadzwoni, masz gwarancję jednego ze swoich pracowników w pełni wyposażonego vana.
Tłumaczenia w kontekście hasła "zadzwonił w tej sprawie" z polskiego na włoski od Reverso Context: Pan Carson zadzwonił w tej sprawie do mojego starego kamerdynera.
Suczka ma nowy dom! _____ NIKT NIE ZADZWONIŁ, SUNIA WRACA NA ŁAŃCUCH Kiedy właściciele powiedzieli, że chcą ją oddać,
Translations in context of "Nawet jeśli nie zadzwoni" in Polish-English from Reverso Context: Nawet jeśli nie zadzwoni, to na pewno napisze sms.
Translations in context of "jeśli zadzwoni" in Polish-English from Reverso Context: Potwierdzę twoją historyjkę, jeśli zadzwoni.
Tłumaczenia w kontekście hasła "nocy zadzwonił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Tej nocy zadzwonił, kłóciliśmy się a on powiedział coś o tobie.
Nq1kq. Dołączył: 2013-07-16 Miasto: Poznań Liczba postów: 3250 3 września 2013, 13:04 Mój facet niedawno dostał awans! Super! Powinnam się cieszyć....i cieszyłam się, ale mam wrazenie, że zaczynamy się od siebie oddalać...zawsze często do mnie przyjeżdżał, praktycznie mieszkaliśmy razem, z pracy do mnie pisał, dzwonił. Jak dostał awans przestał u mnie pomieszkiwać, ale to rozumiem, musi się przyszykować do pracy itp. Ale na początku przyjeżdzał do mnie codziennie, pisał, dzwonił. Od kilku dni jak ja nie zadzwonię, to on się nie odezwie, przestał też tak często przyjeżdzać. Wczoraj obiecał, że zadzwoni, nie zadzwonił. Dzisiaj do niego zadzwoniłam, powiedział tylko "oddzwonię do Ciebie za chwile". Minęło już dużo czasu, a on nie dzwoni :( :( :( Z góry mówię, że nie zabiera pracy do domu, nie musi w domu pracować, a i w pracy ma czas na rozmowy... nie wiem, czy ja przesadzam, czy on mnie olewa? Edytowany przez WyjdaWamGaly 3 września 2013, 13:04 Dołączył: 2012-11-04 Miasto: Gliwice Liczba postów: 2899 3 września 2013, 13:05 Olewa Cieale to pewnie przez presje i natłok pracy po awansie Oazuu 3 września 2013, 13:07 Może faktycznie ma sporo tej pracy, może się nie wyrabia, może dostał jakieś tam zlecenie, a może po prostu np. miał rozmowę z kimś i odebrał, tak z miejsca powiedział, że oddzwoni, a potem mu wypadło z głowy (u mnie tak bywa - jak jestem mega zajęta, np. gdzies się spieszę i ktoś do mnie dzwoni, to ja szybko odbieram, mówię, że nie mam czasu, a potem w ogóle nie pamiętam, że odebrałam jakiś telefon).Narazie to kilka dni. Jeżeli sytuacja będzie się powtarzać np. 2 tygodnie, to dopiero zaczęłabym się bardziej martwić/. Dołączył: 2013-07-16 Miasto: Poznań Liczba postów: 3250 3 września 2013, 13:21 Może faktycznie ma sporo tej pracy, może się nie wyrabia, może dostał jakieś tam zlecenie, a może po prostu np. miał rozmowę z kimś i odebrał, tak z miejsca powiedział, że oddzwoni, a potem mu wypadło z głowy (u mnie tak bywa - jak jestem mega zajęta, np. gdzies się spieszę i ktoś do mnie dzwoni, to ja szybko odbieram, mówię, że nie mam czasu, a potem w ogóle nie pamiętam, że odebrałam jakiś telefon).Narazie to kilka dni. Jeżeli sytuacja będzie się powtarzać np. 2 tygodnie, to dopiero zaczęłabym się bardziej martwić/.Akurat ma taką pracę, że na pewno się wyrabia, bo sam ustala tempo pracy. Chyba, że ktos u niego faktycznie był. Tylko, że chodzi o to, że wcześniej sam z siebie się odzywał, a teraz tego nie robi :( Dołączył: 2011-04-12 Miasto: Madryt Liczba postów: 4076 3 września 2013, 13:23 Znasz odpowiedź na swoje pytanie niestety... ;/ Dołączył: 2013-07-16 Miasto: Poznań Liczba postów: 3250 3 września 2013, 13:25 Riposterka napisał(a):Znasz odpowiedź na swoje pytanie niestety... ;/ No ok, zakładając, że mnie olewa, co mogło się w takim razie stać tak z dnia na dzień? Wcześniej nie mieliśmy żadnych problemów, był facetem idealnym, każdy mi zazdrościł, że tak mnie kocha. I nagle dostał awans i miłość prysła? :(
fot. Adobe Stock, Paolese To niesamowite, jak niewinne niedopowiedzenia mogą zaważyć na naszej przyszłości. Dlatego nie warto się obrażać na ukochaną osobę, zanim dokładnie nie wyjaśni nam sytuacji. Szkoda byłoby stracić miłość życia przez pomyłkę... Z salonu dobiegały wesołe głosy przyjaciół Zamiast do nich szybko dołączyć, wracając z łazienki, zatrzymałam się pod drzwiami pokoju mojej czternastoletniej chrześnicy. Ada zniknęła w nim zaraz po obiedzie, odmawiając zjedzenia pysznego tortu. – Będzie więcej dla nas! – ucieszył się jej tata, puszczając do wszystkich oko. Ada tylko wzruszyła ramionami. Było jednak w tym geście tyle rezygnacji, że mnie to zaniepokoiło. Znam Adę od urodzenia, zawsze była pogodnym i ufnym dzieckiem. Nic dziwnego, wychowała się w kochającej się rodzinie, w której dzieci były ważne. Nawet gdybym jej gest miała złożyć tylko na karb zwyczajnego buntu nastolatki, to i tak czułam potrzebę sprawdzenia, czy nie chodzi o coś poważniejszego. Zapukałam. Po chwili odpowiedziało mi niewyraźne i mało zachęcające burknięcie, ale się nim nie zraziłam. Weszłam. Ada leżała na tapczanie i patrzyła w sufit. Nawet na mnie nie spojrzała, ale usiadłam obok niej i tak przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, aż moja chrześnica stwierdziła: – Nie zadzwonił. A przecież obiecał… „Ach, tak. Miłosny dylemat” – w duchu odetchnęłam z ulgą. – Ja do niego nie będę dzwoniła. Dziewczynie nie wypada. Nie chcę mu się narzucać – spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, identycznymi jak oczy jej matki. Coś mi przypomniało to spojrzenie, bo była w nim tęsknota. – Kochanie, nie zawsze to, że ty pierwsza zadzwonisz, oznacza, że się narzucasz – zapewniłam Adę. – Przecież nie wiesz, co się stało. Może coś się wydarzyło i on chce, a nie może zadzwonić… – Tak myślisz, ciociu? – ożywiła się dziewczynka. – No dobrze, skoro tak mówisz, to zadzwonię – uśmiechnęła się i sięgnęła po swoją komórkę, szybkimi ruchami wybierając numer. Już chciałam wyjść z jej pokoju, żeby nie przeszkadzać w rozmowie, gdy stwierdziła rozczarowana: – Nie odbiera… Automat mówi mi, że abonent jest czasowo niedostępny. – A widzisz! Więc jednak coś się musiało stać – pokiwałam głową, chcąc poradzić chrześnicy, aby uzbroiła się w cierpliwość, gdy telefon w jej ręku zadzwonił. Ada skrzywiła się, patrząc na numer. – Co się stało? – spytałam zaciekawiona. – Nie znam tego numeru, więc nie odbieram. Rodzice mi tak poradzili, bo ciągle dzwonili do mnie z jakiegoś banku z propozycją kredytu i z ubezpieczeń… – Słusznie – przytaknęłam. – A ten numer to już dzwoni do mnie dzisiaj z piąty raz – poskarżyła się Ada. Coś mnie tknęło. – Może zadzwonię na niego ze swojej komórki i zapytam, o co chodzi? – zaproponowałam. Wybrałam numer i zaraz usłyszałam głos kobiety Nie brzmiała jak pracownik infolinii, nie słyszałam w tle szumu rozmów. Wyjaśniłam, że z tego numeru dzwoniono przed chwilą do mojej siostrzenicy… – A tak! To mój syn. Zgubił wczoraj swój telefon, a obiecał jej, że zadzwoni – odparła szybko. Roześmiałam się. – Masz swojego chłopaka – szepnęłam do Ady, podając jej komórkę. Pokraśniała z emocji. Wyszłam. Nie chciałam przeszkadzać w rozmowie. Kwadrans później Ada odniosła mi telefon, po czym usiadła przy stole i już bardzo zadowolona, z apetytem zjadła wielki kawałek tortu, który jej mama upiekła z okazji piętnastej rocznicy ślubu. „Nigdy nie wolno zakładać, że ta druga osoba nie odzywa się, bo jej na nas nie zależy” – pomyślałam. „Gdybym przeszło 15 lat temu nie przekonała o tym Moniki, pewnie nie doszłoby do jej ślubu z Marcinem, i nie mieliby wspaniałej córki i tego pysznego tortu”. Wróciłam myślami do wydarzeń tamtych dni… Czułam się wtedy strasznie samotna. Kilka tygodni wcześniej zerwałam z chłopakiem, a raczej to on mnie zostawił, goniąc za przygodną letnią znajomością. Przez całe lato nie miałam urlopu, bo szef uważał, że pierwszeństwo mają te koleżanki, które są matkami. Byłam więc przemęczona pracą za siebie i na zastępstwo, znękana wspomnieniami i naprawdę nie miałam nawet siły gdziekolwiek jechać. No i co można było robić w naszym pięknym kraju podczas chłodnej jesieni, bo na zagraniczną wycieczkę nie było mnie stać. Planowałam siedzenie w domu z kubkiem gorącej herbaty i książką, ale mama, widząc mój stan, wykupiła mi tygodniowy pobyt w górach. – Spędzisz miło czas w pensjonacie Muszelka, zmienisz klimat, odpoczniesz – stwierdziła i zaraz zaznaczyła, że nie przyjmie odmowy. – Tata może cię tam nawet zawieźć samochodem. Podziękowałam rodzicom wzruszona ich troską. Nie chciałam ich jednak zbytnio wykorzystywać, więc wybrałam się na urlop pociągiem. Po drodze zastanawiałam się, kto miał taką fantazję, aby pensjonat w Krynicy Górskiej nazwać Muszelka? W pensjonacie, który okazał się bardzo przytulny, byłam zupełnie sama, a przynajmniej tak mi się początkowo wydawało. Trzeciego dnia w jadalni zauważyłam jednak kobietę, chyba trochę ode mnie starszą, czyli koło trzydziestki. Wypiła tylko kawę i wyszła, nie szukając towarzystwa. Sama nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się przykro, bo poczułam, że w sumie chętnie bym z kimś pogadała, a ta pani wyglądała miło i inteligentnie. Nie zamierzałam się jednak narzucać Nieco gadatliwa właścicielka pensjonatu jeszcze tego samego dnia powiedziała mi, że kobieta pochodzi z Torunia i przyjechała kilka dni temu. Jednak siedzi prawie przez cały czas w pokoju. – Może ma jakieś problemy… – pokiwała głową. Przytaknęłam bez przekonania. Miałam własne kłopoty… Tak się jednak złożyło, że na drugi dzień spotkałam tę smutną kobietę na wycieczce w górach. Schodziła już, kiedy ja wspinałam się na szczyt. „A więc jednak czasami wychodzi” – pomyślałam. Byłyśmy już blisko siebie, a że ścieżka była wąska, kobieta chciała mi ustąpić na niej miejsca i tak jakoś nieszczęśliwie stanęła, że noga ześlizgnęła jej się w bok. To trwało ułamki sekund, ale gdybym jej nie złapała za rękę, a zrobiłam to odruchowo, to być może spadłaby ze zbocza. A tak skończyło się tylko na zwichniętej kostce. Noga natychmiast spuchła i było jasne, że kobieta nie dojdzie sama do pensjonatu. Musiałam jej pomóc, za co bardzo mi dziękowała. Miała na imię Monika i najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Ten wypadek nas połączył Kiedy wpadłam do jej pokoju po południu, aby zapytać, jak się czuje, zaproponowała mi kawę i zaczęłyśmy rozmawiać. Najpierw o filmach i literaturze, normalne tematy dla osób, które jeszcze się nie znają i chcą sprawdzić, ile mają ze sobą wspólnego. Jakoś tak od słowa do słowa przyznałam się Monice, że jestem tutaj sama, bo rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam trzy lata. – A ja zakończyłam niedawno trzyletnie małżeństwo – powiedziała. Byłam pewna, że to właśnie z tego powodu jest taka smutna, ale… Okazało się, że wcale nie. – Poznałam kogoś w kilka dni po rozwodzie. Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że kiedykolwiek się jeszcze zakocham, a już na pewno nie tak szybko. Ale to było jak grom z jasnego nieba. Pojechałam do Krakowa, bo to miasto zawsze dobrze na mnie działa. Kiedy chodziłam po krakowskim rynku, na jednym ze straganów zobaczyłam piękną filiżankę w kwiaty i pomyślałam, że przyjemnie byłoby pić z niej poranną kawę. Niestety, nie miała spodeczka, ale mężczyzna, który ją sprzedawał, powiedział, że ma podstawkę, tylko zapomniał zabrać ją z domu. Umówił się ze mą wieczorem na plantach, żeby mi ją przynieść. Przyszedł i powiedział, że się pomylił i jednak nie ma podstawki. Zaproponował mi, że na drugi dzień zaprowadzi mnie do antykwariatu swojego przyjaciela, w którym z pewnością wybiorę sobie jakąś piękną, bo jest tam ich wiele. Już wtedy zaczęłam podejrzewać podstęp – doskonale wiedział, że nie ma spodeczka, tylko szukał pretekstu, aby się ze mną spotkać. O dziwo, wcale mnie to nie zdenerwowało. Przeciwnie. Poczułam ukłucie w sercu, prawda bowiem była taka, że Marcin mi się podobał. Był zabawny, a jednocześnie miał takie dobre, spokojne spojrzenie. Przez te kilka dni, które spędziłam w Krakowie staliśmy się nierozłączni. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam mu się zwierzać, opowiedziałam o swoim nieudanym małżeństwie. Na szczęście nie mieliśmy z mężem dzieci, więc rozstanie przebiegło spokojnie, ale i tak było dla mnie trudne doświadczenie. Miałam ciągle wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, że się rozstałam, czy nie powinnam była jednak za wszelką cenę ratować tego związku. Przy Marcinie zaczęłam wierzyć, że coś mi się od życia należy. Wróciłam do domu odmieniona. To było dwa miesiące temu. Przez ten czas rozmawiałam wiele razy z Marcinem przez telefon, zaczęliśmy mieć wspólne plany. Jak ten, że spotkamy się teraz w Krynicy, w pensjonacie Muszelka. – Miał tu przyjechać z tobą? – zapytałam. – Obiecał, że dojedzie. Ale… mija już piąty dzień, a on się nie pojawił. Przyjechałam tutaj tylko na tydzień, zaraz muszę wracać do domu, do pracy. Nie wiem, co się stało, dlaczego Marcin mnie wystawił. – Skąd wiesz, że cię wystawił? – zdziwiłam się. Monika wzruszyła ramionami. czułam, że te jej złe myśli mają wiele wspólnego z byłym mężem, który ją przecież zdradził, że jedne uczucia nakładają się na drugie, tworząc w jej głowie niezły galimatias. – Nie dzwoniłaś do niego? – spytałam ostrożnie. Pokręciła głową. – Nie byłam w stanie – powiedziała. Nie przyjechał i nie zadzwonił Rozumiałam ją. Przecież byli umówieni, że on przyjedzie. To znaczy, że nie tyle nie mógł, ile zwyczajnie nie chciał. Zrezygnował z tej znajomości w taki bardzo nieładny sposób. Chociaż znałyśmy się niedługo, pamiętam, że wtedy przytuliłam Monikę, bo poczułam, że ona tego potrzebuje. I ja też potrzebowałam, bo bardzo przeżyłam emocjonalnie jej historię. A skoro byłam nią wzburzona, to wcale się nie zdziwiłam, że mi się przyśniła. Konkretnie przyśnił mi się jakiś mężczyzna i chociaż nigdy nie widziałam Marcina, czułam, że to musi być on. Chodził po plaży nad Bałtykiem, bardzo smutny… Rano, przy kawie opowiedziałam Monice swój sen, a ona wtedy gwałtownie pobladła. – Co się dzieje? – zapytałam. – Słuchaj… Ja chyba mu powiedziałam tylko, że będę w Krynicy, w pensjonacie Muszelka… – No, to dobrze mu powiedziałaś – nie rozumiałam, o co chodzi. – Ale.. no wiesz, muszelka, a przecież… – Jest jeszcze Krynica Morska – dotarło do mnie nagle. Monika zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że aż się przewróciło i pobiegła do swojego pokoju. Wróciła po półgodzinie z oczami zaczerwienionymi od łez. Wiedziałam jednak, że były to łzy szczęścia. – Słuchaj, on naprawdę pojechał do Krynicy Morskiej. I wiesz co? Tam także jest pensjonat Muszelka. I oni mu powiedzieli, że na liście gości jest Monika, ale przyjechała z mężem. Marcin nawet nie czekał, żeby się ze mną zobaczyć, bo przecież wtedy by stwierdził, że tamta Monika to nie ja. On od razu założył, że wróciłam do męża i… z miejsca wyjechał do Krakowa. Nie zadzwonił, bo i ja nie dzwoniłam. Uznał, że skoro go nawet nie poinformowałam, że wszystko skończone, to zwyczajnie mam go w nosie i traktuję to, co było między nami za nieistotne. Uśmiechnęłam się i objęłam szczęśliwą Monikę Nawet nie musiałam pytać, czy Marcin do niej przyjedzie, bo wiedziałam, że tak. Poznałam go kilka godzin później. Razem z Moniką zostali moimi najlepszymi przyjaciółmi. Uważają, że jestem dobrą wróżką ich związku. Bo gdyby nie mój sen, to kto wie, może już nigdy by się nie spotkali, do końca życia, żywiąc do siebie urazę. A tak, pomogłam w spełnieniu ich pięknej miłości. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
Czy 80% dotacji zachęci Cię do zakupu kursu językowego? Takie kursy są ostatnio ostro promowane w internecie, zwłaszcza na Facebooku. Ale kupując taki kurs należy uważać: dotacja nie jest tak bardzo unijna jak początkowo się wydaje i nie wiadomo kto gromadzi dane osobowe oraz kto dokładnie te kursy sprzedaje. Wielu Czytelników zgłaszało nam te reklamy i wyrażało niepokój. Postanowiliśmy się przyjrzeć tej sprawie i… przyznajemy, jest ciekawie. Zobaczcie do czego doprowadziło nas krótkie śledztwo. “Dotowane” kursy językowe Od początku roku na redakcyjną skrzynkę Niebezpiecznika spływają wiadomości od osób, które trafiły w internecie na ofertę dotowanych kursów językowych. Normalnie te kursy mają być niezwykle drogie, ale — jak informuje reklama — można je rzekomo nabyć z 80% dofinansowaniem. Niebieskie kolory i gwiazdki w reklamach sugerują dofinansowanie unijne. Takie oferty pojawiają w reklamach na różnych serwisach i kierują do różnych domen np. albo Jest też jedna strona, która oferuje wsparcie nauki języka w ramach programu o nazwie 500+ ( Trwa “nabór” i niektórzy czują się “nabrani” Weźmy jako przykład stronę Znajduje się na niej kilka wzmianek o “dofinansowaniu” lub “współfinansowaniu” kursu. Jest też informacja o “naborze” co sugeruje jakąś limitowaną ofertę dla wybranych (czyli działa tutaj tzw. zasada ograniczoności — bierz już teraz bo potem przepadnie). Czerwone obwódki na zrzucie zostały dodane przez nas: Zrzut strony (stan na dzień Aby zapisać się do tego kursu, trzeba wyrazić zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Niestety nie wiadomo kto tak naprawdę te dane przetwarza, bo zgoda jest udzielana “właścicielowi tej strony“. Zgoda na przetwarzanie przez “właściciela strony” Co więcej, zainteresowana kursem osoba nie dowie się ze strony ile faktycznie kosztuje kurs. Można się tego dowiedzieć na infolinii, ale dopiero po podaniu wieku i imienia. Następnie, sprawa może się różnie potoczyć. W sieci można znaleźć informacje, że niektórzy po podaniu pełnych danych otrzymali na swój adres pocztowy przesyłkę “za pobraniem”. Za jej odbiór trzeba było zapłacić około 200 złotych. A w środku znajdowały się płyty z nagraniami mp3. Kim jest “właściciel strony”? Aby dowiedzieć się kto za tym stoi, zajrzeliśmy do regulaminu. Niestety w regulaminie znów trafiamy na “właściciela strony”. Organizatorem promocji „Nauka bez barier” (dalej również „Promocja”) jest właściciel strony (dalej również „Organizator”). Serwis ma również politykę prywatności, ale w niej także znajduje się termin “Organizator”. A skoro w rozumieniu regulaminu organizator jest właścicielem strony to nadal nie wiemy o kogo chodzi. Jedyną nazwą jakiejś organizacji przywołaną na stronie jest “Fundusz Centrum Językowego dla woj. lubelskiego“. W KRS nie znajdujemy informacji o takiej organizacji. W CEIDG również. Podobne strony funkcjonują lub funkcjonowały pod innymi adresami: Strony mają podobne regulaminy, podobny wygląd i ten sam numer infolinii (+48 221239903). Nasi Czytelnicy zauważyli też liczne reklamy tych stron na Facebooku. Błękit i żółte gwiazdki, a także słowa “regionalny projekt” sugerują dofinansowania unijne. Wszystkie te domeny (razem z wymienionymi przez nas wcześniej) wskazują na adres ( a WHOIS pokazuje następujące dane abonenta: firma: IntConnect LTD ulica: Revolution Avenue, Ansuya Estate 9 miasto: 00000 Victoria, Mahe lokalizacja: sc Na ten sam serwer wskazują także inne ciekawe domeny: Dzwonimy do “szkoły językowej” Jeden z naszych Czytelników zadzwonił na infolinię. Po dodzwonieniu się na infolinię nie jestem informowany, że rozmowa jest nagrywana – konsultant twierdzi, że spółka jest zarejestrowana na Karaibach i nazywa się “OUT SRC” (w internecie można znaleźć info, że to po prostu call center). Na pytanie kto “współfinansuje” projekt Pan odpowiada, że “Arabowie i Chińczycy”, po czym rzuca słuchawką. My też postanowiliśmy zadzwonić na infolinię, której numer podano na stronach z kursami dofinansowanymi (+48 22 123 99 03). Odsłuchaliśmy nagrania “Witamy w instytucie językowym, prosimy czekać na zgłoszenie się naszego specjalisty”. Następnie melodyjka i dość długi czas oczekiwania. Telefon odebrał młody człowiek (specjalista?). Specjalista: Szkoła językowa. Proszę? Redaktor: Dzień dobry. Zauważyłem wasze kursy na stronie Specjalista: Mhm…. pana imię? Redaktor: Chciałbym się dowiedzieć kto jest administratorem danych osobowych zbieranych na tej stronie. (chwila przerwy) Specjalista: Ma Pan informacje na dole strony czyli w regulaminie. Redaktor: Tak, czytałem regulamin i regulamin mówi, że “właściciel strony”, ale nie wiadomo kto jest właścicielem strony. Specjalista: To muszę się zapytać. Nie wiem takiej informacji. Nie wiem. Proszę poczekać. Redaktor: To Pan nie wie dla kogo pan pracuje? Specjalista: Proszę Pana, pracuje dla szkoły języków obcych. Ma Pan jakieś pytania to zapraszam biuro@ Redaktor: Czyli nie jest mi Pan w stanie udzielić informacji z kim rozmawiam i kto zbiera dane na tej stronie jak rozumiem? Specjalista: Takie informacje uzyska Pan pod mailem biuro@ Czy jeszcze w czymś mogę pomóc? Redaktor: Tak, jeszcze w czymś. Oferujecie państwo ten kurs z dofinansowaniami. Przez kogo? Specjalista: To są dofinansowania prywatne w ramach ogólnopolskiego programu “Język dla każdego”. Przecież tam jest wszystko napisane. Wystarczy wejść i przeczytać. Redaktor: A ten program “Język dla każdego” to kto prowadzi? Specjalista: Proszę Pana, wszystkie informacje są na stronie. Jeżeli ma pan jakieś inne zapraszam na biuro@ Redaktor: Tych informacji nie ma na stronie! Specjalista: W takim razie powtarzam po raz szósty jeśli dobrze liczę, że takie pytania proszę kierować na adres biuro@ Redaktor: A OUTSRC jaki ma zwiazek z właścicielem strony? (dłuższa przerwa) Specjalista: Czy jeszcze mogę w czymś pomóc? Oczywiście wysłaliśmy pytania na biuro@ Do tej pory nie dostaliśmy żadnych odpowiedzi. Pod adresem jest strona firmy oferującej usługi Call Center. Zaraz napiszemy o niej więcej, ale przyjmy się najpierw produktowi w postaci “dofinansowanych” kursów językowych. Czyżby znów Adrian Oleszczuk? Wszystkie strony proponują naukę jakąś tajemniczą metodą Johna Smiths’a (reklamowaną na Nigdy nie słyszeliśmy o tej metodzie, ale słyszeliśmy o metodzie… Pinslura (pisownia oryginalna). W październiku 2014 roku w internecie pojawiła się strona która również była prowadzona przez bliżej nieokreśloną osobę. Ta polska strona była niemal idealną kopią strony Pimsleur Approach ( ale nie była w żaden sposób autoryzowana przez twórców oryginalnej strony. Oferta była reklamowana jako promocyjna i ograniczona. Na stronie był licznik odmierzający czas, a od czasu do czasu wyskakiwało powiadomienie, że np. Jan Kowalski z Pcimia zakupił właśnie przeglądany kurs. Domena należała wówczas do Adriana Oleszczuka, przedsiębiorcy z Warszawy, który ma interesującą historię związaną z działalnością w internecie. Dawno temu, jeszcze w roku 2013, Adrian Oleszczuk uruchomił serwis z ofertą pracy zdalnej. Serwis stał się bohaterem artykułu w Dzienniku Internautów. Strona oferowała niby to pracę na umowę o dzieło, ale nie informowała w sposób przejrzysty, że samo wypełnienie i wysłanie formularza powodowało zawarcie umowy na drakońskich warunkach. Ludzie dowiadujący się o warunkach współpracy chcieli natychmiast zrezygnować, ale wtedy Adrian Oleszczuk informował ich o wysokich karach umownych. Adrian Oleszczuk nigdy nie uzasadnił dlaczego kary umowne były tak wysokie. Adrian Oleszczuk próbował dochodzić tych kar umownych przez e-sąd, ale do “prawdziwego” sądu nie zawsze szedł. Zakładał też inne strony z ofertami pracy, a od osób unikających płacenia nieuzasadnionych kar żądał lichwiarskich, niezgodnych z prawem odsetek. Przy tym wszystkim Adrian Oleszczuk starał się uchodzić za eksperta od prawa, jednocześnie dając popisy braku podstawowej wiedzy (np. żądał od Dziennika Internautów danych Czytelników powołując się na wyrok w sprawie z nim niezwiązanej). Adrian Oleszczuk z pewnością miał coś wspólnego z kursami sprzedawanymi na stronie Czy może mieć coś wspólnego z kursami sprzedawanymi na innych stronach? “Przyjemne miejsce” w Dolince Służewieckiej Wiemy, że te “dofinansowane” kursy językowe oferuje firma OUTSRC. Nawiasem mówiąc szuka ona ludzi do pracy i ma ogłoszenia na Obiecuje pracę w przyjemnej lokalizacji w Dolince Służewieckiej. Ciekawy jest też profil firmy z opiniami byłych pracowników na Wyszukiwarka KRS wskazuje, że prezesem OUTSRC jest Zaky Alhabibi, ale w serwisie Moje Państwo jako prokurent wskazany jest… Adrian Oleszczuk. Pan Adrian jest jeszcze wspólnikiem w spółce Call Center Solutions. Firma Call Center Solutions ma adres przy ulicy Fosa 25 w Warszawie. Czy to właśnie jest to przyjemne miejsce w Dolinie Służewieckiej? Kim był John Smith’s? Spójrzmy teraz na stronę reklamującą metodę Johna Smith’sa (pisownia oryginalna). Czy to nie dziwne, że tak słynny poliglota miał apostrof w nazwisku? Tak jakby ktoś skopiował znaki “John Smith’s” i spolszczył nazwisko nie wiedząc co to jest dopełniacz saksoński? Słyszeliśmy o piwie John Smith’s, ale może faktycznie istniał poliglota o takim nazwisku? W Cambridge rzeczywiście działał John Dargavel Smith, specjalista od sanskrytu i literatury hinduskiej. Było kilku innych Johnów Smithów powiązanych z Cambridge, ale jakoś trudno trafić na informację o poliglocie zmarłym w 2015 roku. Poszukaliśmy w sieci i w bibliotekach. Dowiedzieliśmy się, że do znanych poliglotów zalicza się nawet Melanię Trump. Oczywiście jest szansa, że nie dotarliśmy do wszystkich źródeł, więc jeśli coś wiedziecie o poliglocie nazwiskiem John Smith’s to koniecznie dajcie nam znać. Swoją drogą, jeśli wierzyć informacjom z przywołanych wyżej domen sprzedających kursy językowe, to znanego poliglotę coś łączy z Melanią Trump. Jest modelem! Zdjęcie Johna Smith’sa widoczne na stronie o jego metodzie znajdziemy także na oraz na Pexels, czyli popularnych serwisach z fotografiami statystów i aktorów, a także w kilku innych miejscach w sieci (np. jako ilustracja do newsa o sytuacji demograficznej we Włoszech). No i ze strony poświęconej “metodzie Smith’sa”, która do której owołuje się “Organizator” też trudno się dowiedzieć kto właściwie oferuje kursy. Nasz Czytelnik postanowił sprawdzić inną podobną metodę uczenia się jezyków — metodę Krebsa reklamowaną na stronie Zadzwonił na infolnię i… …po zapytaniu o dofinansowanie 80% dalej mówią o metodzie Johna Smitha i sa bardzo zdziwieni, gdy zaczyna się mówić o Krebsie. Metoda Krebsa jest produktem spółki zarejestrowanej na Seszelach. Strona o metodzie Krebsa korzysta z podobnego numeru infolinii (22 123 99 09). Postanowiliśmy spróbować szczęścia i zadzwonić. Komunikat nieco inny, ale melodyjka ta sama co wcześniej. Zgłosiła się konsultantka, którą poprosiliśmy o wyjaśnienie różnic między metodą Krebsa i metodą Smith’sa. Konsultantka odesłała nas pod adres mailowy… biuro@ Można więc chyba uznać, że metodę Krebsa i Metodę Smith’sa coś łączy. To niezbyt dobra wiadomość, bo niektórzy uważają, że metoda Krebsa to oszustwo. Co więcej, domeny oraz wskazują na ten sam adres IP: ( na którym zlokalizowane są lub w przeszłości były takie domeny: (brzmi znajomo? :) W sieci można też znaleźć coś, co wygląda na serwis z “wiadomościami ze świata” zachwalającymi oczywiście metodę Krebsa: A to relacje prawdziwych kupujących: W zeszłym tygodniu zarejestrowałem sie wlasnie na takm portalu. Wczoraj oddzwonił konsultant. Przedstawil cene kursy 1200zl, jako 80% dofinansowania to cena dla mnie 240 zl. Kurs objemuje 80- lekcji po 40 minut i przygotwywuje do certyfikaty B2. Byla tez opcja z mozliwscia egzaminu pozniej na certyfikat lecz to bylo 47zl wiecej. Zakupioem kurs jezyka angielskiego z promocji dofinansowania 😉 kosztowal cos 200 220 zl plyty przyszly(za pobraniem) i faktycznie jest na nich kurs dobrze nagrany wszystko słychać, co do jakości nie wiem nie znam się w tych sprawach. Miał zostac wysłany link do materiałów zeby pobrac nagrania na tel czy inne urzadzenie żeby słuchać i powtarzac kurs ale niestety nie doczekalem sie. Plyta nie jest zabezpieczona w żaden sposób wiec można przegrać nagrania bez problemu na komputer (format mp3). W sumie kurs przypomina stare kursy kupowane kiedyś gazety zeszyty z kasetami tylko w tym przypadku metoda oparta jest na powtarzaniu słów zdań. No nie jest to rewolucyjna metoda szału nie robi. Jak bezpiecznie kupować przez internet? Po pierwsze przyjmij do wiadomości, że najprawdopodobniej nie nauczysz się nowego języka w 10 dni. Żadnego. Każdy kto już zna kilka języków powie wam, że nauczenie się każdego nowego języka obcego wymaga dużo pracy. To samo dotyczy języków programowania, rodzajów pisma albo innych kodów. Być może opanujesz język szybko jeśli masz w tym zakresie wyjątkowe zdolności, ale wtedy żadne magiczne metody nie będą Ci potrzebne. Nie oznacza to, że kursy językowe reklamowane w opisany w tym artykule sposób są złe. Jeśli jednak nie wiadomo jak dokładnie one wyglądają i ile kosztują, warto się dwa razy zastanowić nad przekazaniem organizatorom swoich danych. Bo nie wiadomo do czego ktoś może je wykorzystać. Poniżej mini-poradnik bezpiecznych zakupów w sieci (dotyczy nie tylko “kursów językowych”): 1. Niezależnie od tego, czy w sieci kupujesz kursy językowe czy laptopy, zawsze sprawdzaj kto oferuje dany produkt . Ustal jak nazywa się sprzedawca, gdzie ma siedzibę, czy figuruje w państwowych rejestrach KRS/CEIDG. Jeśli nie wiesz z kim robisz interes, to w najlepszym razie dostaniesz produkt marnej jakości. W najgorszym niczego nie dostaniesz i stracisz pieniądze. Fałszywych sklepów internetowych pojawia się w sieci coraz więcej. Co gorsza, część z nich zakłada fałszywe stronki z opiniami, w których wychwala swoje sklepy lub usługi. Wierz opiniom tylko na sprawdzonych serwisach (np. i sprawdzaj od jak dawna dana domena jest aktywna i kiedy została kupiona (zrobisz to na Im starsza data zakupu, tym lepiej. 2. Zawsze też sprawdzaj kto chce od Ciebie zgody na przetwarzanie Twoich danych. Jeśli masz wątpliwości — rezygnuj z zakupu. Jeśli chcesz coś kupić od firmy z “ciepłych krajów” to licz się z tym, że procedury reklamacyjne mogą być bardzo utrudnione (na stronach UOKIK-u znajdziesz dobry przewodnik w tym temacie). Zawsze przynajmniej przejrzyj regulamin i upewnij się za co płacisz. W internecie jest masa oszustw polegających na tym, że niby kupujesz towar w sklepie, a regulamin mówi jedynie o kupieniu bonów dających szanse na wygranie czegoś zbliżonego do produktu. Pamiętacie historię z biletami LOT-u? 3. Uważaj co mówisz w rozmowie telefonicznej z konsultantem. Pamiętaj że zgodnie z polskim prawem można zawrzeć wiążącą umowę kupna jakiejś rzeczy przez telefon. Znamy historie sprytnych “operatorów infolinii”, którzy tak prowadzą rozmowę, że uzyskują wszystkie wymagane prawem “zgody” i “potwierdzenia”, chociaż intencją rozmówcy wcale nie jest zawarcie umowy. On o tym fakcie dowiaduje się dopiero kiedy przychodzi ona wraz z produktem standardową pocztą. Co więcej, nawet jednorazowy kontakt z infolinią sprzedawcy kursów może spowodować, że otrzymacie SMS-y lub telefony z kolejnymi propozycjami. Tak będzie nawet wówczas, jeśli w rozmowie z infolinią nie wyrazicie żadnej zgody na przetwarzanie danych. Przekonał się o tym nasz redaktor, który dzwonił na infolinię kilkakrotnie z różnych numerów. 4. Wreszcie, jeśli możesz — płać kartą płatniczą i tylko nią. Dzięki temu masz możliwość reklamacji transakcji, jeśli uznasz, że produkt lub usługa jest niezgodna z tym, co Ci przedstawiano. Ta procedura nazywa się Chargeback i poświęciliśmy jej osobny artykuł oraz drugi odcinek naszego podcastu Na Podsłuchu. To prawda, że fałszywy sklep może niecnie wykorzystać dane Twojej karty płatniczej, ale tym także nie musisz się przejmować — zgłoszenie chargebacku w tym przypadku również pomoże i pieniądze wrócą na Twoje konto. Z tego też powodu w internecie najlepiej płacić kartą kredytową, a nie debetową podpiętą do własnego rachunku. Chargeback działa na obu typach karty, ale lepiej żeby złodziej okradł bank (kredyt) niż Ciebie (nabijając debet na Twoim rachunku powiązanym z kartą debetową). 5. Jeśli zdarzyło Ci się kupić coś albo zapisać na kurs językowy, chociaż wcale tego nie chciałeś, to pamiętaj, że JEŚLI JESZCZE NIE ODEBRAŁEŚ PRZESYŁKI, to jej nie odbieraj. Nic ci za to nie grozi. Zignoruj awiza, przesyłka zostanie odesłana do nadawcy. JEŚLI ODEBRAŁEŚ JUŻ PRZESYŁKĘ, to przy zakupie na odległość (a więc przez internet czy telefon) masz 14 dni na odstąpienie od umowy bez konieczności podawania jakiejkolwiek przyczyny. Od umowy należy jednak poprawnie odstąpić, a towar zwrócić w ciągu maksymalnie kolejnych 14 dni od odstąpienia od umowy. Jeśli któryś z naszych Czytelników wziął udział w kursie językowym oferowanym przez ww. firmy, lub otrzymał materiały do nauki pocztą zapraszamy do kontaktu. Z chęcią poznamy Wasze odczucia i opinie na temat “innnowacyjnych” metod nauki języków obcych. PS. O tym na co jeszcze uważać w trakcie normalnego korzystania z sieci, nie tylko podczas internetowych zakupów, opowiadamy na naszych wykładach pt. “Jak nie dać się zhackować“. To 3 godziny samych praktycznych porad, podanych przystępnym dla każdego jezykiem. Na wykład przyjść może każdy. I każdy przyjść powinien :) Najbliższe terminy wykładu to Wrocław (26 marca, godz. 18:00) i Gdańsk (23 maja, godz. 18:00). Opinie uczestników poprzednich edycji i link do rejestracji znajdziecie tutaj. I niestety, udziału w tym wykładzie nie dofinansowuje Unia Europejska, ale i tak warto do nas wpaść ;) Aktualizacja 12:58 Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poinformował nas, że w ciągu ostatenigo roku wpłynęły do niego skargi na Centrum Naukowe sp. z sp. k. (dawniej OUTSRC). Prowadzone jest obecnie postępowanie wyjaśniające. Na razie jest to postępowanie w sprawie, a nie przeciwko przedsiębiorcy Przeczytaj także:
zapytał(a) o 15:48 pocałował mnie ale nie zadzwonił a obiecał mam dołą? podoba mi się taki chlopak jest starszy od emnie w sylwestra miał ze mną zatańczyć i zatańczył kilkanaście razy w nowy rok bo ja byłam tam jako gość i kelnerka to ten chłopak mnie całował w usta jak składaliśmy sobie życzenia stwierdził ze mam ładne nogi i ttak w samego sylwestra całowaliśmy sie 5-6 razy a w nowy rok gdy po sprzataniu miejsca po zabawie pojechalkiśmy do takigo facia kolegi taty i ja poszłam to innego pokoju bo inni byli w kuchni on przyszedł za mną i chciał mój numer telefonu ja mu nie chciałam dać to najpierw mial kaszkietówke na głowie potarł daszkiem po moim nosie dał mi buzi w usta potem nosem pocierał moją grzywkę i znowu mnie pocałował a więc postanowiłam mu dać a jak mu dałam zaczeliśmy się całować a w tym pokoju były dzieci dokładnie 4 dziewczynki w wieku4-8lat i zaczeły wolać ze sie całujemy jak sądzicie czy on coś co mnie czuje? nie ząłożył sie nie był pijany Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2011-01-21 15:50:47 Odpowiedzi moim zdaniem on do Cb czuje bardzo dużo! madiziaa odpowiedział(a) o 15:51 skoro pierwszy Cię pocałował tona pewno coś czuje. chyba że był pijany lub chciał się tylko go na gadu gadu lub naszej klasie i napisz,może trafisz : ) blocked odpowiedział(a) o 15:53 może tel. niema bo mu rodzice zabrali,♥i na pewno coś do ciebie czuje i to mocno♥ bardzo mocno:P♥ blocked odpowiedział(a) o 15:58 kasy na tel nie ma albo ty zacznij do niego... Angi00 odpowiedział(a) o 15:50 marta32 odpowiedział(a) o 15:50 Może się wstydził, albo zapomniał, może rodzice mu kome zabrali... Dla mnie wydaje się typem podrywacza Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub